Thursday, 13 September 2012

BIAŁYSY, cebulaki białostockie


Wypiek uwielbiany, tradycyjnie żydowski i nieco kontrowersyjny jak wynika z moich małych poszukiwań. Pełen sporów kto to wypieka bardziej autentcznie czy Lublin czy Białystok i w ogóle czy ktoś jeszcze wypieka je tak jak dawniej gdyż ponoć według jednego z przeczytanych artykułów "to smak którego już nie ma, w wiekszości odziedziczony od babci".  Mój skromny powód był niezwykle trywialnyny. Po prostu miałam ochotę na chleb z cebulą, zajrzałam więc do niezawodnego Hamelmana   i tak odkryłam Białysy, za co jestem niezmiernie wdzięczna. Są przepyszne!  Jak wspomina Hamelman przepis trafił do nowojorskich piekarni wraz  z emigrantami przeszło sto lat temu i ponoć jedna z najstarszych piekarni ciągle operuje na Lower East Side i wypieka najbardziej autentyczne Baiłysy.
Polecam wypróbować samemu i gwarantuje, że bedziecie powracać do nich nieustannie.

Według Jeffrey'a Hamelman'a
SKŁADNIKI:
( 6 Białys)

1 mała drobno poszatkowana cebula
biała bułka tarta, około 10% ciężaru cebuli 
318g mąki
185g wody
6g soli
2g drożdży



WYKONANIE:

Zaczynamy od przygotowania farszu. Drobno szatkujemy cebulę i mieszamy ją z bułką tartą, zamykamy w szczelnym naczyniu i odstawiamy do lodówki na czas przygotowania reszty. Niektórzy polecają przygotować cebulę dzień wcześniej aby smaki dobrze przeszły, ja zrobiłam kilkukodzinny farsz. Nabierze on  lekko lepkiej konsystencji i ostrego zapachu dlatego polecam szczelnie zamknąć. 

Kolejno możemy zabrać się  do przygotowania ciasta. Wszystkie składniki umieszczemy w misce i wyrabiamy około 10 minut, aż ciasto nabierze lekkiej sprężystości ( można alternatywnie użyć miksera). Jego natura będzie jednak raczej dość twarda. Tak przygotowane odstawiamy w temperaturze 24 stopni na dwie godziny ( przekładając po jenej godzinie).

Następnie z ciasta formujemy 85g kulki, układamy na posypanej mąką tacy, przykrywamy ściereczką a następnie przeźroczystą folią i odstawiamy na około półtorej godziny.  Po tym czasie zabieramy się do najbardziej ekscytującej części, formowania białysów. Do centrum każdej z kulek wkładamy dwa kciuki i obracając lekko naciągamy ciasto. Spód powinnien być dość cięki a po bokach powinniśmy uzyskać okrągłą grubszą otoczkę. Tak przygotowane białysy układamy na formie przeznaczonej do pieczenia (można wyłożyć ją folia i posypać lekko mąką lub użyć papieru do pieczenia) wypełniając farszem.  Pieczemy przez 10 minut w temperaturze 250 stopni, powinny pozostać wilgotne w środku i wspaniale nam się zarumienić.

Białysy można wykonać na wiele sposobów, zamiast cebuli można dodać czosnek, dodatkowo posypać makiem lub sezamem. Mnie bardzo kusi wersja z kminkiem. Zabieram sie więc do zagniatania ciasta i niebawem podzielę się różnymi smakowymi doświadczeniami.

Smacznego!

Ps. Zapraszam do odwiedzin strony Simply Cooked na witrynie Face Book przez skopiowanie poniższego linku lub kliknięcie na baner po prawej stronie. Znajdziecie tam między innymi krótki filmik  ' jak uformować białysy ' . 

http://www.facebook.com/pages/wwwsimplycookedblogspotcom/255547061137921






Sunday, 2 September 2012

CZEKOLADOWO, jeżynowo, malinowy... BROWNIE


Zawsze sceptycznie podchodziłam do 'Brownie', dopóki nie spróbowałam prawdziwego domowego wypieku i po prostu zakochałam się w tym skromnym i wdzięcznym ciastku. W 'Brownie' cenię sobie delikatne, wilgotne i iście czekoladowe centrum oraz prostotę wykonania. Jest tym typem, który śmiało możemy pokroić na drobne kawałki i zabrać ze sobą na piknik lub podać na wystawnej zastawie z kremem, śmietaną lub owocowym coulis.

SKŁADNIKI
(na średnią formę do  chleba, keksówkę)

180g czekolady, ja użyłam Lindt i taką polecam, około 100g 80 % i 80g mlecznej  
125g masła
trochę cukru - do smaku
2 jajka
125g  ciemnego cukru muscovado
55g przesianej mąki
łyżeczka proszku do pieczenia
szczypta soli
około 50g malin
około 50g czarnych jeżyn
garść orzechów pekan


WYKONANIE:

W pierwszej kolejności polecam przygotować formę i nagrzać piekarnik, gdyż reszta nie zajmie nam dużo czasu. 170 C bedzie optymalną temperaturą. Cała trudność 'Brownie' polega na tym aby go nie piec za długo i nie w za mocnym piekarniku, dlatego musimy wziąść pod uwagę także jego grubość.
Polecam tutaj użyć kucharskiej intuicji i wykałaczki. W przygotowaniu formy, korzystam z porady Jamiego Oliviera, którą udało mi się podpatrzeć w jego trzydziesto minutowym gotowaniu. Zatem będzie nam potrzebny papier do pieczenia, który mniemy pod bieżącą zimną wodą co uczyni go niezwykle plastycznym. Następnie go rozprostowujemy i smarujemy małą ilością masła, wykładamy formę i odstawiamy na bok.

Kolejno, rozpuszczmy czekoladę wraz z masłem i minimalną ilością cukru w łaźni wodnej lub na małym ogniu w teflonowym garnku. W osobnym naczyniu ubijamy jajka, aż się zagęszczą i stopniowo dodajemy cukier muscovado, następnie powoli wlewamy lekko przestudzoną czekoladę z masłem, ciągle ubijając. Do tak przygotowanej masy wsypujemy mąkę, proszek do pieczenia, sól i delikatnie mieszamy.

Następnie przelewamy połowę masy do przygotowanej formy, posypujemy malinami i jeżynami, lub układamy je w półcentymentrowych odstępach. Wlewamy pozostałą część ciasta i dekorujemy orzechami pekan lekko je wklepując.  Ciasto nie wypełni formy, bedzie sięgało do około połowy lecz w piekarniku jeszcze podrośnie. Jeśli chcemy aby było wyższe możemy zwiększyć ilość składników. Ja osobiście wolę nieco niższe.

Brownie pieczemy około 30 / 40 minut. Polecam ściśle monitorować ten proces aby go nie piec za długo. Po 30 minutach można zanurzyć wykałaczkę, jeśli wyjdzie bardzo soczysta i mokra ( pod warunkiem, że nie nabijemy się na malinę lub jerzynę), dopiekajmy jeszcze przez 5 lub 10 minut. Nie chcemy też aby wykałaczka była całkiem sucha, raczej lepka. Po upieczeniu, brownie wyciągamy z piekarnika i koniecznie studzimy 30 minut  na kratce zanim zabierzemy się do krojenia i degustacji. Ciasto ma być nieco lepkie więc byłoby za deliktane do pokrojenia na gorąco.

Smacznego!










Thursday, 30 August 2012

CURRY Z dynią orzechową


Kolejne curry w mojej skromnej kolekcji. Kolejna inspiracja tajskim smakiem z Busaby i własna próba rekonstrukcji. Przyznam szczerze po ugotownaiu tego curry uznałam, iż jest to do tej pory moje najlepiej przyrządzone curry i obok Tom Ka Gai, jedno z moich ulubionych dań kuchni tajskiej.

Nie tak dawno spacerowałam po Brick Lane i jak dla wielu może wydawać się to oczywiste dla nie których pewnie nie,  przez pierwszą część tej długiej i pełnej indyjskich restauracji ulicy nie jesteśmy w stanie odgonić się od nagabywujących nas kelnerów. W taki właśnie piękny, słoneczy sobotni dzień, po odwiedzieniu Galerii Whitechapel w towarzystwie mojej wegetariańskiej przyjaciółki tematem naszej debaty stało się curry. Wyjaśniająć składniki, barwy i smaki wchodzące w skład curry totalnemu 'curry'owemu laikowi nie mogłam odpędzić się od idei przyrządzenia iście wegetariańskiego curry. Mając cicho nadzieję, że dane mi będzie jednego dnia przekonać panią "K" do spróbowania przyrządzonego od podstaw curry, które nie ma nic wspólnego z tą 'żółtą korzenną przyprawą'.

SKŁADNIKI:
(na 2 / 3 osoby)

1 dynia orzechowa (Butternut Squash)
sól
oliwa
ryż basmati
masło
łodyga trawy cytrynowej

PASTA CURRY:

1 średnia, biała cebula
4 ząbki czosnku
4 łodygi trawy cytrynowej ( ja użyłam pod niedostępność świeżej, poszatkowaną ze słoika)
130 gr imbiru
1 czerwona papryka
1 łyżka przecieru pomidorowego
3 łyżki oliwy
1 dość ostra papryczka chili (lub do smaku)
2 poszatkowane pomidory
1 puszka mleka kokosowego (400 ml)
około 250 ml bulionu warzywnego, należy próbować dodając aby nie rozcieńczyć smaku.

WYKONANIE:


Rozgrzewamy piekarnik do 200 stopni. Dynię obieramy ze skóry, jest ona niestety twarda i  przyznam, że jest to nie lada wyczyn, polecam więc opatentować własną metodę. Ja najpierw kroję dynię na mniejsze kwałki, następie obieram, a na końcu kroję w dwucentymentowe kostki. Tak przygotowaną wykładamy na blachę, skrapiamy oliwą, przyprawiamy solą i pieczemy aż zmięknie. Nie polecam jednak piec jej zbyt długo gdyż może się zrobić papka, chcemy aby nadal można było nabić ją na widelec :).

Ryż to podstawa curry i nie ma jak wspaniały, sypki i pachnący basmati. Na jedną osobę potrzebujemy około 60 ml/ 70 ml ryżu i podwójną ilość wody ( ryż ponoć zawsze powinno mierzyć się w mililitrach, co jest dosyć sensowne ).  Ryż wsypujemy do garnka i następnie zalewamy zimną wodą. Ja dodaję także trochę masła i rozgniecioną trawę cytrynową, pozwalam wodzie się zagotować, kolejno zmniejszając palnik tak aby lekko bulgotała. Garnek szczelnie przykrywam przeźroczystą folią, a następnie przy pomocy wykałaczki robię w niej małe otwory. Zazwyczaj nie mam na to czasu ale polecane jest wcześniejsze namoczenie ryżu w zimnej wodzie przez około 30 minut , wówczas skracamy czas gotownia z około 20 min do 10 min.

W międzyczasie przygotowujemy pastę curry. Do miksera wrzucamy obraną i posiekaną cebulę, czosnek, trawę cytrynową, imbir, czerwoną paprykę, chili, następie dodajemy przecier pomidorowy i oliwę. Składniki dokładnie miksujemy aż otrzymamy jednolitą pastę. Rozgrzewamy patelnię z małą ilością oliwy i smażymy pastę curry ciągle mieszając aż lekko zbrązowieje. Dodajemy pokrojone drobno pomidory i ciągle mieszając po około 2 minutach wlewamy mleko kokosowe. Pozwalamy wywarowi lekko się zagotować i po około 5 minutach dodajemy bulion warzywny. Jak już wcześniej wspomniałam polecam próbować naszego sosu aby go zbytnio nie rozcieńczyć. Całość dusimy przez około 10 minut, następnie odcedzamy przez sitko aby uzyskać lekko zagęszczony sos i w miedzyczasie pozbyć się niechcianych, niezmiksowanych pozostałości. Do tej pory nie praktykowałam tego zwyczaju, jednak sos po przecedzeniu nabiera wspaniałego koloru a smaki wybornie się uzupełniają. Tak przecedzoną pastę, która przybierze nieco rzadszą konsystencję z powrotem odstawiamy na palnik. Dodajemy upieczoną dynię i serwując z ryżem delektujemy się curry.

Smacznego !

* sos ten można użyc w zależności od wyobraźni z baraniną (polecam), także pomijając dynię a dodając ziemniaki z kurczakiem lub wołowiną.













Tuesday, 31 July 2012

JAJECZNICA Z ESTRAGONEM



Jajejcznica była moim pierwszym kucharskim przedsięwzięciem. Trudno jest jednak wrócić pamięcią do tych zamieszłych czasów, a tym bardziej dokładnie zlokalizować to wydarzenie w czasie i przestrzeni. Choć przestrzeń jest raczej jednoznaczna i kuchenna czas odległy i zamierzchły.
Niemniej jednak do dziś uwielbiam  wszelkie wariacje jajecznicowe i zajadam się tym klasycznym przysmakiem zawsze z takim samym zachwytem. Moje przepisy nieustannie ewoluowały i do dziś stanowią kwestię otwartą. Uważam jednak, iż zachowane muszą być dwa podstatwowe składniki wspaniałej jajecznicy : masło i wysłużona patelnia.


SKŁADNIKI:
(na 1-ną osobę)

2 duże jaja z wolnego wybiegu (zawsze używam zaufanej i tej samej marki, polecam taką znaleźć)
25 g masła, zazwyczaj dodaje masło ' na oko'
1/2 średniej cebuli
trochę śmietany ( 30 %) i mleka
garść pobierznie poszatkowanego estragonu
sól i pieprz 

do podania polecam chleb na zakwasie w formie tostu

WYKONANIE:

Na patelni topimy masło i szklimy cebulę, tak aby zmiękła. Najlepiej jak nabierze lekko kleistej konsystencji. W międzyczasie w misce rozbijamy jajka, ubijając dodajemy mleko, śmietanę i lekko solimy. Gdy składniki się połączą, wlewamy je do gotowej cebuli i smażymy na małym ogniu dodając estragon. Ja lubię jajecznicę nie do końca ściętą i uwżam, że taka, doprawiona swieżo zmielonym pieprzem, najlepiej smakuje na lekko przytostowanej kromce chleba.

Smacznego!  




Friday, 2 March 2012

TAJSKA ZUPA z kurczakiem, galangalem i mlekiem kokosowym



Pamiętam kiedy przez przypadek zasmakowałam tą zupę  w tajskiej restauracji na londyjskim Soho.  Od tego czsu, Busaba Ethai,  stało sie miejscem do którego często powracam. Powracam, smakuje i rozkoszuje ale także nieustannie obawiam się że moja ulubiona  zupa,  Tom Kha Gai zniknie z menu, na którym gości już od niepamiętnych czasów.  Postanowiłam więc opanować kunszt jej przyrządzenia. Będąc gościem w Busabie koniecznie polecam zasmakować również osławionego Thai Calamari opanierowanego w pieprzu i usmażonego w głębokim tłuszczu.
Eteryczne wnętrze wycisza i pobudza apetyt. Całość wspaniale dopełnia atmosfera ze wspólnymi siedziskami, a czajniczek z herbatą ze świeżego imbiru z miodem jest już dla mnie kwintesencją szczęścia i tajskiego doznania. 
W ostatnim czasie restauracja rozrosła sie i można jej sieci znaleźć w Londynie w różnych miejscach niemniej jednak ta w Soho na Wardour Street otwarta w 1999 roku jako pierwsza jest jedyna w swoim rodzaju. Polecam wszystkim odwiedzającym smakoszą tajskiej kuchni.
Zapraszam do lektury  przepisu na Tom Kha Gai.


galangal


tajskie szalotki

pak choi





SKŁADNIKI:
(na 2-4 osoby)


400 ml mleka kokosowego
4 wyfiletowane udka z kurczaka lub 2 małe piersi, pokrojone w grube plastry
4 cm kawałek galangalu (lub do smaku)
4 łodygi trawy cytrynowej
4-5 sztuk podartych liści limonki - kaffir
2-3  małe,zielone lub czerwone papryczki chili, lub w zależności od upodobań smakowych
3-4 namoczone (15 min) i podgotowane chińskie suche grzyby, można w razie niedostępności zastąpić boczniakami lub pieczarkami
pak choi - chińska kapusta (opcjonalnie)
sos rybny ( substytut soli w tajskiej kuchni)
4 ,5 szalotek tajskich
łyżeczka brązowego cukru trzcinowego
sok z jednej limonki
1 łyżka posiekanej kolendry
garść stłuczonych korzeni kolendry
chiński makron z ryżu
500 ml  wywaru z kurczaka, polecam przyrządzić własny, poniżej podaje składniki:


    500 ml  wody
    4 skrzydełka z kurczaka
    1/4 głowki selera
    1/4 pora
    1 rozgnieciona główka czosnku 
    1 nieobrana marchewka
    1/2 czerwonej cebuli, przekrojona na pół i przygrilowana bezpośredni no ogniu lub płycie
    1 złamana w połowie trawa cytrynowa
    szczypta soli

    Ugotować wywar, podobnie jak na rosół, odcedzić. 


WYKONANIE:

Po odcedzeniu do wywaru dodajemy mleko kokosowe, pokrojony drobno lub rozgnieciony w moździerzu galangal, łodygi trawy cytrynowej (w całości, obieramy tylko z jednej warstwy i lekko tłuczemy białą część), podarte liście limonki, szalotki, papryczki chili ( ja dwie dodaję w całości a jedną oczyszczam z ziaren i kroję na pół). Następnie dodajemy  grzyby, cukier i gotujemy na małym ogniu przez 10 minut tak aby przyprawy przeszły smakiem, na końcu doprawiamy sosem rybim i sokiem z limonki.  Smak zupy należy zbalansować tak aby kwaskowość współgrała ze słodkością i ostrością. Grzyby nadadzą wspaniałego ziemistego aromatu, który pogłębi dobrze zbrązowiony kurczak. 


W miedzyczasie na rozgrzanym grilu umieszczamy posolone, popiepszone i skropione sosem rybim kawałki kurczaka (można usmażyc), gdy już sie upieką wrzucamy do gotującej się lekko zupy. Przed dodaniem mięsa polecam zupę odcedzić pozostawiając dla aromatu trawę cytrynową, liść limonki, papryczki chilli, grzyby i szalotki. 


W międzyczasie przygotowujemy makaron z ryżu, najpierw należy go namoczyć a następnie ugotować przez około 7 minut. Ja gotuję go razem z grzybami, nabiera intersującego aromatu. Po odcedzeniu zalewam go zimną wodą i mieszam z poszatkowaną kolendrą. Opcjonalnie w miedzyczasie również gotuje Pak Choi.






Smacznego ! 
 

Wednesday, 1 February 2012

POMIDOROWY CHLEB NA ZAKWASIE


Przepis  z małymi modyfikacjami pochodzi z książki Emanuela Hadjiandreou 'How to make bread'. Przyznam szczerze, że często do niej zaglądam. Jest przejrzysta, dobrze skonstruowana i wspaniale napisana, posiada dużo wskazówek, a autor nie owija w bawełne tematu tylko zmierza prosto i do celu. Cele jak do tej pory są bardzo pomyślne więc zakup książki serdecznie polecam.
Od jakiegoś czasu chciałam upiec zupełnie inny chleb, smakowy. Niespodziewalam sie tak pozytywnego odbioru. Znakomicie smakuje z mozzarellą i pomidorem!

Składniki:
400 g białej mąki chlebowej
10 g soli
2 łyżki posiekanych igiełek rozmarynu
6 g nasion czarnuszki siewnej
40 g puree z pomidorów
200 g wody mineralnej (pokojowa temperatura)
2 łyżki oliwy z oliwek
200 g zakwasu dokarmionego 12h wcześniej
8 g drożdży instant, rozpuszczonych w małej ilości mleka z cukrem

  •            w oryginalnym przepisie użyto 300 g zakwasu przennego ( ja użyłam żytniego) oraz pominieto drożdże!

Wykonanie:

Przygotowujemy dwie miski, w jednej mieszamy mąkę, sól, nasiona i zioła. W drugiej z koleji mieszamy puree z wodą a następnie doajemy zakwas i drożdże, mieszając dodajemy oliwę. Następnie przesypujemy  mąkę do mokrej masy i mieszamy razem aż ciasto dobrze się nam połączy. Przykrywamy miską w której była mąka i odstawiamy na 10 minut. Po tym czasie ugniatamy ciasto w misce nie dłużej niż minutę, starając się je naciągać. Znowu przykrwamy i odstawiamy na 10 minut. Powtarzamy ten proces 3 razy. Pozwalamy ciastu po ostatnim ugniataniu odpocząć 1 h aż podwoi swoją objętość. Po godzinie ciasto wyjmujemy i formujemy na lekko obsypanej mąką powierzchni. Przekładamy do obsypanego mąką koszyczka lub wyłożonego ściereczką durszlaka i odstawiamy na 4 do 6 h.

Chleb pieczemy najlepiej na kamieniu. Rozgrzewamy piekarnik do 240 C. Tuż przed włożeniem na spodzie piekarnika umieszczamy garnuszek z wodą i zmniejszamy temperature do 220 C. Chleb pieczemy około 30 - 40 minut. Studzimy na kratce.

Smacznego !


Friday, 20 January 2012

CURRY Z RYBĄ - MEEN MOLEE z południowych Indii


Po długiej przerwie świątecznej, wyjazdach, rodzinnych  i przyjacielskich spotkaniach, okresie noworocznym, w którym mój mały świat powywracał się do góry nogami wreszcie znalazłam czas aby upichcić Curry z rybą, moją ulubioną wersję Curry.  Powracam więc z pełnią smaku i intensywnością kolorów!
Zawsze przerażał mnie fakt zrobienia Curry od deski do deski. Lista przypraw i składników zazwyczaj dłuży się na całą stronę i wprowadza mnie w zakłopotanie. Jednak udało mi się przekonać moją sceptyczną postawę i wyruszyć na zakupy w poszukiwaniu wszelkich niezbędników.  Tak powstało moje pierwsze i nieziemsko smaczne Meen Molee.


Składniki :
(na 3, 4 osoby)


4 cm kawałek obranego galangalu ( lub świeżego imbiru)
3 ząbki czosnku 
3 łyżki oleju z orzechów arachidowych (można zastąpić olejem roślinnym)
1 duża, pokrojona w kostkę cebula
1/2 łyżki kurkumy 
2 małe zielone papryczki chili ( potrawa będzie lekko ostra, można zastąpić pryprawą chili w proszku i doprawić do smaku)
sól do smaku
2 duże, posiekane w kostkę pomidory 
sok z 1 limonki
4 małe, pokrojone w grubsze talarki ziemniaki
1 pokrojona w grubsze talarki marchewka
500 g filetu z dorsza, pokrojonego w grubą kostkę
500 ml kremu lub mleka kokosoweko ( można zastąpić w proporcjach 200 ml mleka kokosowego / 155 ml wrzącej wody)





Wykonanie:

Niebywałym ułatwieniem i w zasadzie koniecznością jest posiadanie mini robota kuchennego, który posieka nam  bardzo drobniutko czosnek i galangal. Nie wiem jak inaczej można było by uzyskać taki efekt i chyle czoła uzdolnionym władaczom noża!

Rozgrzewamy olej i smażymy cebulę, aż się zeszkli, dodajemy pastę z galangalu i czosnku, pokrojone drobno chili, kurkume i pomidory. Nieustannie miszając smażymy przez kolejne 2 minuty.

Następnie dodajemy krem lub mleko kokosowe, sok z limonki, ziemniaki, marchewkę  i doprawiamy solą. Dusimy przez 2-4 minuty i kolejno dodajemy rybę. Zmniejszamy ogień i dusimy przez kolejne 10 minut.

Nasze Curry jest już gotowe!

  •  jeśli jednak zdecydujemy się posiekać wszystkie składniki, polecam po dodaniu mleka kokosowego a przed dodaniem ziemniaków, marchewki i ryby, całość poddusić około 5 minut a następnie przecedzić. 


Do zaserwowania oczywiście polecam ryż, ja użyłam ryżu jaśminowego ugotowanego w lekko osolonej wodzie z trawą cytrynowa.

Także udało mi się przyrządzić Gobi Masala - indyjski, smażony kalafior. Przepis pochodzi z książki
'Mighty Spice', autorstwa John'ego Gregory-Smith'a .



Gobi Masala:


2 łyżki oleju
1 duża, pokrojona w kostkę cebula
2,5 cm kawałek obranego i drobno pokrojonego galangalu lub imbiru.
2 pokrojone w kostkę pomidory
450 g różyczek kalafiora
1/2 łyżeczki przyprawy chili
1 łyżeczka przyprawy garam masala
sól do smaku
poszatkowana garść liści kolendry

Wykonanie:

Rozgrzewamy olej i ciągle mieszając smażymy  cebulę przez 3-4 minuty. Następnie dodajemy galangal lub imbir, pomidory i podsmażamy przez kolejną minutę. Dodajemy różyczki kalafiora, przyprawę chili, garam masala, sól i 100 ml wrzącej wody. Wszystko dokładnie mieszamy, pozwalamy aby się zagotowało, przykrywamy, zmniejszamy ogień i dusimy, aż kalafior zmięknie. Na koniec wszystko mieszamy z kolendrą.

Smacznego!